Jeśli chcesz podzielić się łaską doznaną za wstawiennictwem Świętego Józefa, skontaktuj się z nami!
Świadectwa należy wysyłać na adres mailowy: prudnik@franciszkanie.com w temacie wiadomości prosimy wpisać: „świadectwo”.
Zachęcamy do podzielenia się i wyrażenia swojej wdzięczności za otrzymane łaski dzięki wstawiennictwu Świętego Józefa!
11 czerwiec 2017
Święty Józef znalazł mi męża z moich marzeń.
Chcę przede wszystkim podziękować Panu Bogu i mojemu Najdroższemu Patronowi Świętemu Józefowi.
Przez wiele lat byłam osobą samotną i po 30stce stwierdziłam że już nie ma żadnej szansy dla mnie. Przypadkowo w internecie znalazłam modlitwę do Świętego Józefa o dobrego męża oraz świadectwa innych o skuteczności tej modlitwy. Zaczęłam odmawiać tę modlitwę codziennie rano i wieczorem. Dodatkowo napisałam list do Św. Józefa z prośba jakiego męża chciałabym.
Pan Bóg i Święty Józef wysłuchali mnie bardzo dokładnie Prosiłam Świętego Józefa aby mój przyszły mąż miał brodę- ma, aby miał męski zawód stolarz, ślusarz albo spawacz- jest stolarzem, aby wszystko potrafił naprawić w domu – potrafi, chciałam go poznać w Kościele albo żeby przyszedł do mnie do domu – pewnego dnia po prostu ten człowiek przyszedł do mojego domu, poznaliśmy się w środę – dzień w którym się czci Świętego Józefa, prosiłam aby był z mojego miasta- jest, żeby był tak dobry i troskliwy jak mój Ojciec Józef- jest.
(Niestety mój Ojciec zmarł niedawno, w Wigilie Święta Św. Józefa, ale jeszcze zdążył pobłogosławić nas w dniu naszego ślubu 21 stycznia.)
Pewnego razu w Gościu Niedzielnym przeczytałam o Sanktuarium Świętego Józefa w Prudniku Lesie że znajduje się tam Cudowny Obraz Św. Józefa słynący łaskami. Przed tym obrazem modliłam się i prosiłam Św. Józefa aby wysłuchał mojej prośby. To było pod koniec sierpnia i jeszcze tego samego roku poznałam mojego wymarzonego męża.
Kochany Święty Józefie dziękuję Ci z całego serca !
Oto modlitwa do Św. Józefa o dobrego męża:
Święty Józefie przeczysty Stróżu Dziewicy
Dziękuje Ci że jeszcze nie wyszłam za mąż,
Święty Józefie ty wiesz kto ma zostać moim mężem,
pozwól mi spotkać tego człowieka ,
spraw aby był to człowiek dobry,
który będzie mnie kochał i szanował
tak jak Ty kochałeś i szanowałeś Najświętszą Maryję,
Święty Józefie doprowadź do zerwania każdej znajomości,
która nie podoba się Panu Bogu,
Obiecuję Ci dochować czystości przedmałżeńskiej,
Nadać pierwszemu dziecku na imię Józef (lub na drugie imię),
oraz mówić wszystkim, że takiego dobrego męża mam dzięki Bogu i Tobie.
Aleksandra
19 styczeń 2016
Chcę się podzielić świadectwami, które nie są z ostatniego okresu lecz dotyczą kilku ostatnich lat (może 5, a może 8 lat, dokładnie nie pamiętam). Nie dotyczą też one mnie osobiście, ponieważ to nie ja prosiłam o łaski za wstawiennictwem dwóch wielkich świętych orędowników tj. Św. Józefa i Św. Ritę. W obydwu przypadkach były to Msze Święte gdzie o modlitwy i wstawiennictwo prosili:
– żona w intencji swojego męża Krzysztofa (mojego kuzyna),
– koleżanka w intencji swoich dwóch synów A…… i M……
Pierwszy przypadek.
Przed 10-oma laty w rodzinie mojego kuzyna Krzysztofa (mieszkającego na stałe za granicą) zaczęło się źle dziać. Początkowo wyglądało to całkiem niewinnie, – codziennie piwko, najpierw 1, 2, 3… i coraz więcej, później doszedł jeszcze mocniejszy alkohol. Oprócz uczęszczania do pracy nie robił nic więcej, nie zajmował się domem, nie zajmował się synem, nie uczestniczył w życiu rodzinnym. Po powrocie z pracy resztę dnia przesypiał (z przerwami na kolejne piwo). Pewnego dnia został zatrzymany przez policję za jazdę samochodem „po pijanemu”, a dodatkowo nie posiadał przy sobie żadnych dokumentów (prawo jazdy, dowód rejestracyjny) i na dodatek by agresywny wobec funkcjonariuszy. Samochód został odholowany na parking policyjny, a sprawca obezwładniony w kajdankach przewieziony do izby wytrzeźwień. Policja zgłosiła się do domu po te dokumenty i żona kuzyna je wydała. Myślała, że przynajmniej zostanie zażegnane jedno zagrożenie, że jej mąż nie będzie już jeździł samochodem. Niestety myliła się, jeździł dalej – bez dokumentów i po spożyciu alkoholu. Przyjeżdżali do Polski w odwiedziny-urlop. Całą trasę w obydwie strony samochód prowadziła żona mojego kuzyna, a on sobie siedział wygodnie jako pasażer. Zawsze gdziekolwiek poszli w odwiedziny czy do krewnych, czy do znajomych, jak tylko była okazja pił alkohol, bo przecież miał kierowcę, który wszędzie go zawiezie i przywiezie z powrotem. W domu również wszędzie wszystko musiała załatwiać jego żona, musiała godzić pracę zawodową z potrzebami syna (wizyty u dentysty, lekarzy, logopedy itd.,) nie miała żadnej pomocy ani wsparcia z jego strony, z wszystkimi problemami musiała radzić sobie sama. Nikomu o tym nie mówiła. Widziałam, że sytuacja cały czas się pogarsza, a nie wiedziałam jak pomóc. Sprawa była delikatna nie chciałam jej urazić, a któregoś dnia zapytałam wprost – czy Krzysiek utracił prawo jazdy? Wtedy wszystko mi opowiedziała. Powiedziała, że już dalej nie ma siły i nie chce tak dalej żyć. Za pośrednictwem prawnika zgłosiła pozew o rozwód. Wtedy Krzysiek trochę się zreflektował i zgłosił się na leczenie, ale nie ukończył terapii, wrócił do domu i jeszcze bardziej pił.
W tym czasie jeszcze pracowałam zawodowo, w swej bezsilności opowiedziałam to wszystko koleżance z pracy (Danusi P. która dojeżdżała do pracy z Prudnika). Jej reakcja na tę moją opowieść była dla mnie jak silny wiatr, który o mało co, a byłby mnie przewrócił. Powiedziała do mnie wtedy: „co ty pleciesz, jaki rozwód?, – tutaj trzeba ratować człowieka!”. Zdziwiło mnie mocno, że nie odniosła się do tego wszystkiego z słowami krytyki, tylko spokojnie powiedziała: tu potrzeba modlitwy i jeszcze raz modlitwy. Mówiłam jej, że modlę się w tej sprawie, ale chyba za mało skutecznie. Wtedy poradziła aby w tej intencji została odprawiona Msza Święta. Poprosiłam ją wtedy aby zamówiła taką intencję właśnie w Prudniku-Lesie (którą osobiście poszła zamówić – za co byłam i jestem jej bardzo wdzięczna).
Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie żona kuzyna i powiedziała, że Krzysiek pojechał dobrowolnie na leczenie. Bałyśmy się, że nie wytrwa do końca terapii. Ale wytrwał! Trwało to kilka miesięcy (nie pamiętam 4 czy 5 miesięcy). W początkowym okresie nie przyjeżdżał nawet do domu. Po zakończonej terapii zaczął się starać o prawo jazdy, co nie było takie proste. Musiał je na nowo zdawać, ale aby je otrzymać, parametry badań lekarskich musiały wykazywać odpowiednie wartości, co było niezmiernie trudne ponieważ chociaż już nie pił, to po tak długim uzależnieniu i spożywaniu alkoholu wątroba była bardzo mocno uszkodzona. Ale nie zniechęcił się, – walczył. Prawo jazdy otrzymał po 1,5 roku od zakończonego leczenia. Do chwili obecnej Krzysiek nie pije (ponad 3 lata). Małżeństwo nie rozpadło się. Syn jest już w tej chwili dorosły i nie musi się już wstydzić za swojego ojca. A najważniejsze jest to, że człowiek został uratowany!
Obecnie co jakiś czas, na prośbę jego żony zamawiam Mszę Świętą dziękczynną, z prośbą o wytrwanie w postanowieniach trzeźwości dla jej męża Krzysztofa.
Drugi przypadek
Historia dotyczy mojej koleżanki i jej dwóch dorosłych synów. Zauważyłam, że jest ona bardzo przygnębiona i, że coś ją dręczy. Pewnego dnia, opowiedziała mi co ją trapi. Ma dwóch synów A. i M., których bardzo kocha, ale oni są ze sobą poważnie skłóceni i nie utrzymują z sobą kontaktu – obydwaj mieszkają za granicą. Początkowo pomiędzy nimi było wrogie nastawienie, po jakimś czasie nastąpiła obojętność, stali się sobie obcy (starszy nie był nawet na ślubie/ weselu swego młodszego brata).
Ich rodzice bardzo to przeżywali, próbowali ich pogodzić, ale bezskutecznie.
Podpowiedziałam wtedy mojej koleżance (a ich matce), że tutaj, w tej sprawie trzeba się uciec z prośbą o pomoc do nieba. Powiedziała, że się modli, ale nie wie czy kiedykolwiek będzie dobrze. Ja, mając już doświadczenie, poradziłam jej wtedy aby zamówiła Mszę Świętą w intencji pojednania się synów, – wskazując jej konkretnie gdzie. Za moją sugestią tak zrobiła. Po jakimś czasie zauważyłam, że jest w niej jakaś radość. Zameldowała mi z uśmiechem, że ocieplił się klimat pomiędzy jej synami. Powoli, powoli doszło do ich pojednania. Nieraz mówi, – „wiesz, że dzięki prośbom i modlitwom w Prudniku-Lesie mam pogodzonych chłopców”.
Długo trwało, zanim zebrałam się w sobie aby opisać te dwa przypadki i dać świadectwo i pokazać jak wielką moc ma modlitwa, eucharystia i orędownictwo za wstawiennictwem świętych patronów którzy nigdy nie zawiodą tj. Świętego Józefa i Świętej Rity.
Chciałabym aby osoby mające podobne problemy wiedziały, że nie są pozostawione samym sobie, że jest z nimi miłosierny Bóg z którym obcują Święci Pańscy którzy nas wspomagają w upraszaniu wielu hojnych łask, – a zatem trzeba prosić, modlitwa nigdy nie jest zmarnowana.
Chwała niech będzie Panu!
Helena
15 kwiecień 2016
Ciesze sie ze trafilam na te swiadectwa, bo dodaly mi wiary i zainspirowaly mnie aby wlasnie zwrocic sie do sw. Jozefa i za jego wstawiennictwem szukac pomocy u Pana Boga. W dniu kiedy moj maz zostal wyslany na przymusowy bezplatny urlop, rozpoczely sie zwolnienia i perspektywy na utrzymanie pracy byly marne, zupelnie przypadkowo dostalismy nowenne 30 dniowa do Sw. Jozefa. Od razu rozpoczelismy ja odmawiac wlasnie w intencji aby maz wrocil jak najszybciej do pracy. Ja obecnie nie pracuje, mamy niespelna dwuletniego synka i jestem w kolejnej ciazy, wiec naprawde bylo o co walczyc. Swiety Jozef jest super skuteczny, bo jeszcze w trakcie odmawiania nowenny maz zostal wezwany do pracy, a zeby okazac swa mac Pan Bog sprawil, ze oprocz tego zostal wyslany na kurs aby podwyzszyc swoje kwalifikacje. Dzis ma dodatkowe obowiazki, ktore sprawiaja ze jest niezbedny w firmie, no moze nie jest niezastapiony, ale na pewno ciezko bedzie sie go ot tak pozbyc 🙂 Dzis pamietam o tym by wzywac jego pomocy nawet w drobniejszych sparwach i widze jak wszystko zaczyna sie ukladac, gdy modle sie za Jego wstawiennictwem. Teraz czekam na spelnienie jeszcze dwoch intencji i goroaco wierze , ze sie nie zawiode. Dziekuje Ci Jezu, Maryjo i Sw. Jozefie!
Emilia
9 listopad 2015
Chciałabym bardzo podzielić się moim świadectwem. Przez długi okres czasu byłam bardzo samotna, wszystkie koleżanki miały mężów, dzieci, chłopaków, pracę a ja nic. Z dnia na dzień wpadałam w coraz większą depresję. Każdego dnia powtarzałam sobie i swoim bliskim: Nic w życiu mnie dobrego nie czeka, przegrałam życie, jak mam tak cierpieć to wolę umrzeć. Czytałam w sieci różne artykuły, przez przypadek natrafiłam na świadectwa ludzi, którzy wyprosili łaski u św. Józefa. Pewna Kobieta pisała, że można napisać list do świętego Józefa i poprosić w nim o to czego najbardziej nam potrzeba. Myślę sobie: aaaa co mi szkodzi…. Wzięłam kartkę i zaczęłam pisać, zwierzyłam Mu się jak najlepszemu przyjacielowi. Napisałam czego mi brakuje do szczęścia. W moim przypadku był to chłopak „na poważnie” i praca. Schowałam list do książeczki. Często odmawiałam litanię do Świętego Józefa. W święto św. Józefa poszłam na mszę świętą. Nie musiałam długo czekać na cud, za parę tygodni poszłam na randkę ! Dziś jesteśmy już narzeczeństwem a od przyszłego tygodnia zaczynam pracę w swoim zawodzie!
Dziś wiem, że nie należy tracić nadziei…. trzeba ufać i się modlić.
M