Początki
Początki franciszkańskiej obecności w prudnickim lesie wiążą się z postaciami o. Lotara Oebbecke i Dezyderiusza Ernsta, wywodzącymi się z saksońskiej Prowincji Franciszkanów pod wezwaniem św. Krzyża. Pragnąc prowadzić życie według surowszej reguły na wzór wielkiego mistyka franciszkańskiego św. Piotra z Alkantary, udali się z kilkoma towarzyszami najpierw do Rzymu, by prosić papieża Piusa IX o zatwierdzenie sposobu życia. Następnie zaś przybyli na Śląsk, gdzie odwiedzili ówczesnego arcybiskupa wrocławskiego Kardynała Melchiora Diepenbrocka. Kardynał przejęty ich cnotami i niepospolitą pobożnością zaproponował, by osiedli na terenie jego diecezji. Alkantaryni przyjęli propozycję i udali się na Górę Św. Anny. Pragnęli jednak założyć klasztor w bardziej ustronnym miejscu. Do Prudnika przybyli 3 marca 1852 roku, na krótki czas zatrzymując się w pokapucyńskim klasztorze na Górze Kaplicznej. Dzięki pomocy i staraniom prudnickiego proboszcza i dziekana ks. Poppe, 22 marca 1852 uzyskali 12-morgowy kawałek ziemi, położony w lasku na południe od miasta, jako darowiznę od mistrza rzeźnickiego, radnego miasta Franciszka Schneidera. Jeszcze w tym samym miesiącu położono kamień węgielny, poświęcony przez o Dezyderego i rozpoczęto budowę. W lipcu klasztor był już gotowy, a 1 sierpnia ks. prałat Gustaw Hohenlohe poświęcił klasztorek z kaplicą. W klasztorze poza kaplicą mieściła się zakrystia, furta, refektarz z kuchnią i 9 małych pokoi.
Jednym z przybyłych do Prudnika braci był brat Piotr Küchler, artysta malarz, nawrócony na katolicyzm Duńczyk, który przywdział habit franciszkański, gdy spotkał braci przybyłych do Rzymu. Dla kaplicy klasztornej w Prudniku namalował obraz św. Józefa. Ten wizerunek czczony jest u nas do dzisiaj.
Jednak alkantaryni nie potrafili zaaklimatyzować się na śląskiej ziemi. Nie układała się ich współpraca z nowym wrocławskim biskupem Henrykiem Försterem tak, że już w lutym 1855 roku, zarówno o. Lotar jak i pozostali alkantaryni musieli z jego nakazu opuścić Śląsk. Przez kolejne cztery lata klasztor pozostawał pusty. W 1859 roku zamieszkał w nim pustelnik Wilhelm Weber. Lecz 20 kwietnia 1861 roku fundator, Franciszek Schneider zwrócił się z prośbą do ks. biskupa, by klasztor był użytkowany przez franciszkanów.
29 lipca 1863 roku z Góry Św. Anny przybyli franciszkanie należący do prowincji saksońskiej i objęli kaplicę oraz klasztor. Pierwszym przełożonym był o. Wiktor Albers, rodem z Westfalii. 19 marca 1866 roku został położony kamień węgielny pod nowy kościół poświęcony św. Józefowi. Uroczystego poświęcenia dokonał dnia 17 grudnia 1867 roku ks. proboszcz Karol Nippel.
Zakonnicy nie cieszyli się nowym miejscem zbyt długo. W 1875 roku władze pruskie w ramach Kulturkampfu (walki kulturowej) wydały zarządzenie nakazujące wypędzenie z granic państwa wszystkich zakonników. Dlatego dnia 3 sierpnia tegoż roku bracia z klasztoru św. Józefa zostali zmuszeni do opuszczenia swojej siedziby.
Dopiero 27 kwietnia 1887 roku cesarz Wilhelm I zezwolił na powrót zakonników. W tym też roku, 24 września, powrócili do klasztoru św. Józefa o. Ludwik Rottenbaum oraz bracia Gracjan i Meinulf. 4 października 1887 roku, w uroczystość św. Ojca naszego Franciszka, o. Pius Bock odprawił w kościele pierwszą mszę świętą. W roku 1891 wybudowana została w pobliżu klasztoru Droga Krzyżowa w postaci dużych, murowanych kapliczek, których fundament można jeszcze dziś odnaleźć w pobliskim lasku. Oprócz stacji Drogi Krzyżowej powstały jeszcze inne podobne architektonicznie kapliczki. 12 czerwca 1893 roku przybył do klasztoru kardynał Jerzy Kopp. Widząc mały, poalkantaryński klasztorek, nazwał go raczej gołębnikiem niż siedzibą zakonników. Dlatego wkrótce rozpoczęły się prace, których celem było zamienienie tego gołębnika na solidny, murowany klasztor, w którym bracia mogli zamieszkać 2 sierpnia 1900 roku. W tym również czasie otoczono murem ogród klasztorny.
W 1903 roku o. Benedykt Behr zaakceptował pomysł nauczyciela Filipa Robotty i zbudował Grotę Lurdzką. Skała potrzebna do budowy groty została sprowadzona z Nadrenii, z okolic Ardenach. Z pozostałych kamieni zbudowano XIV stację Drogi Krzyżowej w kształcie groty. 3 marca 1904 roku rezydencja w Prudniku – Lesie podniesiona została do rangi konwentu, a gwardianem został o. Benedykt Behr. 1 maja 1904 roku o. Otto Kaudewitz uroczyście poświęcił wybudowaną grotę.
2 października 1918 roku o. Chryzogon Reisch założył cmentarz klasztorny. (O. Chryzogon zmarł 12 grudnia 1923 roku i jest pierwszym zakonnikiem pochowanym na tym cmentarzu.) W 1921 roku o. Gorgoniusz dobudował w klasztorze drugie piętro. W 1924 roku powstała organistówka.
Wojna
Zakonnicy prudnickiego konwentu pozostali w nim przez cały okres II wojny światowej. Od grudnia 1944 roku były widoczne oznaki zbliżającego się frontu. Całe grupy uciekinierów udawały się drogami bądź na zachód, bądź na południe do Czech. Boczne drogi przemierzały kolumny jeńców obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Przedstawiały one opłakany widok. Od marca do maja 1945 roku leśny klasztorek znajdował się na linii frontu. W tym czasie przybywali tam uciekinierzy oraz żołnierze niemieccy. W miarę posuwania się frontu jednak odeszli, pozostała tylko niewielka grupka. Na linii północ – południe, w kierunku Trzebini prowadzony był ostrzał artyleryjski. Przez pewien okres w ogrodzie klasztornym, na wzgórzu powyżej altanki, żołnierze niemieccy ustawili działo, z którego ostrzeliwali okolicę. 22 marca o godz. 12.30 Niemcy wycofali się z klasztoru, a już 10 min. po nich zjawili się Rosjanie, strzelając bardzo mocno w przekonaniu, że Niemcy jeszcze się bronią. W ten sposób klasztor został zajęty przez Rosjan. Ludność, którą zastali w klasztorze, ograbili z rzeczy wartościowych, następnie splądrowali klasztor. Zakonnicy i przebywający tam uciekinierzy zostali skierowani do Prudnika, a stamtąd na jakiś czas do miejscowości Strzeleczki. Podczas działań wojennych, 22 marca 1945 roku, śmierć poniosło dwóch zakonników: o. Jerzy Simon (bardzo zasłużony dla naszej prowincji zakonnej były prowincjał) oraz o. Wojciech Mrośnik. W tym czasie w budynek klasztorny trafiło 25 pocisków artyleryjskich. Ponadto cztery trafiły w dach kościoła. W roku 1945 o. Paweł Nentwig przystąpił do obudowy klasztoru. Przez kilka miesięcy bracia byli narażeni na utratę życia.
Prymas
Dalsze losy klasztoru są smutne lecz widoczna jest opieka św. Józefa – jego patrona, dzięki której nie udało się zniszczyć tego miejsca, jako źródła emanującego żywą wiarą i pobożnością, nie udało się także usunąć franciszkanów, którzy głęboko zapuścili tutaj swoje korzenie.
1 października 1954 roku w klasztorze zjawili się funkcjonariusze UB nakazując zakonnikom w ciągu dwóch godzin opuścić klasztor. Zarządzenie zostało wydane przez Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Opolu dzień wcześniej, czyli 30 września. Klasztor przeszedł pod zarząd wojska, zakonnicy ratowali co się dało, wszystko ładując na wozy i uchodząc do klasztoru w Borkach Wielkich. Wkrótce po opuszczeniu klasztoru przez franciszkanów przystąpiono do prac adaptacyjnych, których celem było zamienienie klasztoru na więzienie dla ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Pierwszym krokiem ku temu był zakaz zbliżania się ludności cywilnej do tego miejsca, nad czym czuwały posterunki wojskowe, których wartownię urządzono w dawnej organistówce.
Decyzję o uwięzieniu Prymasa podjęło Prezydium Rządu PRL. W uzasadnieniu napisano, iż powodem jest „uporczywe nadużywanie (…) funkcji i stanowisk kościelnych dla celów godzących w interesy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Tymczasem było dokładnie na odwrót. To Prymas dążył do porozumienia z władzami PRL, mimo iż władze stale występowały przeciwko Kościołowi, np. 25 stycznia 1950 roku przejmując ostatecznie kościelną organizację charytatywną Caritas z całym majątkiem (szpitale, domy dziecka, domy starców, kuchnie charytatywne itp.) Do podpisania porozumienia między rządem a episkopatem doszło 14 kwietnia 1950 roku. Prymas tym samym naraził się Stolicy Apostolskiej i musiał tłumaczyć się przed Ojcem Świętym z zarzutu o współpracy z komunistami. Tymczasem władze PRL traktowały porozumienie nie jako zobowiązanie, ale jako narzędzie propagandy, nie zaprzestając jednocześnie działań mających osłabić Kościół. Już po podpisaniu porozumienia usunięto religię ze szkół, zamykano katolickie szkoły, przedszkola, sierocińce, szpitale, wydawnictwa katolickie, czy wreszcie usuwano ze stolic biskupich prawowitych rządców diecezji. Celem komunistów było wyeliminowanie Kościoła z życia publicznego oraz całkowite uzależnienie go od państwa. Punktem kulminacyjnym był dekret Rady Państwa z 9 lutego 1953 o obsadzaniu stanowisk kościelnych, który był kolejnym pogwałceniem porozumienia. Dekret miał całkowicie uzależnić administracyjnie Kościół od państwa. Jakakolwiek zmiana na stanowisku kościelnym miała zależeć od zgody władz państwowych. Księża prowadzący działalność sprzeczną z prawem i porządkiem publicznym mieli być usuwani z urzędów i w zamyśle zastępowani kolaborującymi z władzą tzw. księżmi-patriotami. W imieniu całego episkopatu, Prymas 21 maja 1950 roku wystosował do władz memoriał, w którym padły słynne słowa: Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non Possumus! (Nie możemy). Otwarty sprzeciw rozwścieczył władze komunistyczne i stał się powodem uwięzienia Prymasa. (por. Ewa K. Czaczkowska Kardynał Wyszyński)
25 września 1953 roku w późnych godzinach nocnych władze aresztowały Prymasa w sposób przypominający napad. Miało to miejsce w Warszawie przy ul. Miodowej. Następnego dnia więźnia osadzono w klasztorze w Rywałdzie koło Grudziądza, w części budynku zabranej kapucynom.
Dwa tygodnie później, 12 października, przewieziono Prymasa z Rywałdu do Stoczka Klasztornego na Warmii. Prymasowi przydzielono do towarzystwa dwoje współwięźniów. Ks. Stanisław Skorodecki został dwa lata wcześniej skazany wyrokiem sądu na 10 lat więzienia za zorganizowanie pielgrzymki ministrantów. Przebywał w zakładzie karnym w Rawiczu. Został przewieziony do Stoczka w charakterze kapelana ks. Prymasa. Jednakże kard. Wyszyński przyjął go jedynie jako współbrata w kapłaństwie i współwięźnia. S. Rodziny Maryi Leonia Graczyk, skazana również dwa lata wcześniej na siedem lat więzienia, za sporządzenie dwóch plakatów wyśmiewających ZSMP i obchody 1-majowe, przebywała w zakładzie karnym w Grudziądzu.
Po roku, 6 października 1954 roku o godz. 12.15, Prymas z towarzyszącymi mu osobami przewieziony został ze Stoczka do Kętrzyna, gdzie czekał na nich samolot. Wystartowano o godz. 13.00. Wszystko odbywało się tak, by nikt nie wiedział, kto jest przewożony. Specjalny samolot wojskowy wylądował na poligonowym lotnisku koło Nysy. Tutaj więźniowie byli zmuszeni czekać od godz. 15.00, kiedy wylądowano, do 18.00, czyli do czasu zapadnięcia zmroku. Około 45 min. trwała podróż przez Głuchołazy do klasztoru w Prudniku–Lesie, zamienionego na „obóz izolacyjny”. Zarówno miejsce startu, jak i lądowania były gęsto obstawione żołnierzami.
Budynek klasztorny przystosowano wcześniej do zadań, jakie miał spełniać. Teren ogrodzono parkanami wysokości 3,5 m., pomalowanymi na zielono. Zabezpieczono go siecią drutów kolczastych. Dookoła zasadzono szpaler świerków. W tym czasie budynek był jeszcze znacznie zniszczony po działaniach wojennych, dach był odrapany, częściowo prowizoryczny. Całość była otoczona wysokimi drzewami, spoza których nic nie było widać.Warunki mieszkaniowe były dość dobre, w każdym razie lepsze niż w Stoczku. Także klimat był znacznie lepszy. Parter domu był przeznaczony na kuchnię i dla dozorców. Przy drzwiach wyjściowych znajdował się stolik, przy którym siedzieli funkcjonariusze. Często leżały tam materiały prowokacyjne. Klatka schodowa była wspólna, więźniowie wychodzili tamtędy na ogród, zaś eskorta na dziedziniec zewnętrzny. Pierwsze piętro zajmował ks. Prymas i współwięźniowie. Wyżsi funkcjonariusze zajmowali drugie piętro. Załogę stanowiło 30 osób. Na piętrze więźniów, po prawej stronie, urządzono prowizoryczną kaplicę i pokój stołowy. Tam też odbywały się przesłuchania. Po stronie lewej pokoje zajmowali uwięzieni. Pokoje zajmowali kolejno ks. Prymas, ks. Stanisław Skorodecki i s. Leonia Graczyk. W całym obiekcie i w ogrodzie zainstalowane były podsłuchy.
Stąd nie można zobaczyć żywej duszy. (…) Oglądamy jedynie skrawek nieba i to wszystko – zapisał ks. Prymas. Całość miała charakter bardziej izolowany niż w Stoczku. Osobom uwięzionym wolno było spacerować po ogrodzie. Trudność szczególnie po deszczach i zimą sprawiała pochyłość terenu. Dom był suchy, z widnymi oknami, które przed włączeniem światła należało zasłonić. To wszystko po to, żeby pilnujący obiektu żołnierze nie wiedzieli, kto w domu przebywa.
Życie trojga zamkniętych ludzi upływało na modlitwie, w atmosferze wspólnoty chrześcijańskiej. Boże Narodzenie odbyło się bardzo rodzinnie, z wigilią, opłatkiem i choinką. Robili wszystko, by żyć życiem Kościoła. Jedynym kontaktem ze światem była korespondencja z najbliższą rodziną. Listy zawsze były ocenzurowane. Przesyłki często (szczególnie paczki) umyślnie doręczano z opóźnieniem.
W czasie pobytu w Stoczku zdrowie, zawsze słabe u ks. Prymasa, uległo znacznemu pogorszeniu. Po przyjeździe do Prudnika stan zdrowia nie pogarszał się, lecz także nie było widać poprawy. Dlatego w dniach 21 i 22 grudnia 1954 roku ks. Prymas był poddany badaniom lekarskim w Opolu. Leczył też zęby. Do Opola był przewożony samochodem pod osłoną nocy. Mimo, że ks. Prymas odczuwał dolegliwości, wynik badań, jak na urągowisko, był następujący: człowiek zupełnie zdrowy. Prymas nigdy dotąd nie otrzymał takiej diagnozy. Była to więc kolejna forma szykan. Podczas pobytu ks. Prymasa w Prudniku, w lutym 1954 roku, ciężko zachorował jego ojciec. W tej sprawie skierował pismo do Rady Ministrów PRL, by uzyskać zezwolenie na widzenie się z ojcem. Jednakże nie otrzymał tego zezwolenia. Nawet nie uzyskał tego, żeby ojciec mógł otrzymywać od niego listy, a nie jak to było praktykowane, żeby były tylko odczytywane. W sierpniu 1955 roku władze zaproponowały ks. Prymasowi możliwość dobrowolnego zamieszkania w izolacji klasztornej na stałe, ze znacznym poszerzeniem swobody, za cenę zrzeczenia się pełnionych dotąd funkcji kościelnych. Kard. Wyszyński odrzucił tę propozycję.
Podczas pobytu w Prudniku ks. Prymas kontynuował rozpoczętą już w Stoczku pracę nad rozmyślaniami na temat roku liturgicznego, jak i późniejszymi „Listami do moich kapłanów”. Taka praca bez odpowiedniej literatury i pomocy była bardzo uciążliwa. Z czasem rodzina dostarczała mu niektóre pozycje książkowe.
W Prudniku powstała myśl o odnowieniu Ślubów króla Jana Kazimierza. Tekst ślubowań Prymas napisał później w Komańczy, odnowienie Ślubów nastąpiło 26 sierpnia 1956 roku w obecności miliona wiernych na Jasnej Górze. Po latach Prymas wspominał:
Myśli o odnowie Kazimierzowskich Ślubów w ich 300-lecie zrodziły się w mej duszy w Prudniku, w pobliżu Głogówka, gdzie król Jan Kazimierz i prymas Leszczyński przed 300 laty myśleli nad tym, jak uwolnić naród z podwójnej niewoli: najazdu obcych sił i niedoli społecznej. Gdy z kolei mnie przewieziono tym samym niemal szlakiem, jaki przebył król w drodze do Lwowa – z Prudnika na południowy wschód – jechałem z myślą: musi powstać akt ślubowań odnowionych.
Śluby Jasnogórskie stały się punktem wyjścia dla Wielkiej Nowenny przygotowującej do Milenium chrztu Polski oraz dla peregrynacji po Polsce kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. W ten sposób odżyła w narodzie wiara, poczucie godności i nadzieja.
Dnia 28 października 1955 roku, o godz. 4.30, Prymas odprawił mszę św. ku czci Matki Bożej, o godz. 6.00 został przewieziony do kolejnego miejsca odosobnienia – do Komańczy, gdzie był gościem Sióstr Nazaretanek i mógł poruszać się po okolicy, bez prawa opuszczania miejscowości. Po opuszczeniu Prudnika, współwięźniowie nie towarzyszyli już Prymasowi.
W roku 1956, w gorącej atmosferze buntu społecznego, władze potrzebowały Prymasa Wyszyńskiego, aby uspokoić nastroje. 28 października 1956 po trzyletnim uwięzieniu Prymas Polski został zwolniony i powrócił do Warszawy, obejmując wszystkie swe funkcje. Wcześniej wymógł na władzach przywrócenie praw Kościoła i naprawienie wyrządzonych krzywd. Był jedyną uwięzioną głową Kościoła lokalnego w obozie komunistycznym, który wyszedł na wolność na własnych warunkach. Czas uwięzienia okazał się zwycięstwem Prymasa Stefana Wyszyńskiego i początkiem przebudzenia Kościoła w Polsce.
Ruina
Po wywiezieniu ks. Prymasa Wyszyńskiego z Prudnika, wojsko, w kooperacji z Ministerstwem Zdrowia, przystąpiło do przeprowadzenia szeregu „prac adaptacyjnych”, których celem było zamienienie obiektu na prewentorium dla dzieci wojskowych. Owe „adaptacje” polegały przede wszystkim na bezdusznym i systematycznym niszczeniu wszelkich śladów kultu religijnego. Usunięto przedmioty kościelne: witraże, organy, ołtarze, ambonę, ławki, konfesjonały, Drogę Krzyżową z kościoła, figury świętych, wieczne lampki (były dość dużych rozmiarów), figury z grobu Pana Jezusa i stajenki, obrazy, szafy z zakrystii (rzeźbione, z drewna dębowego), ok. 30 sztuk lichtarzy. Zostały zdewastowane stacje Drogi Krzyżowej w lesie, rozbito trzy postacie z XII stacji, wykonane z mosiądzu (szczątki znaleziono w lesie), zniszczono ołtarz w Grocie. Zburzono przedsionek kościoła i wieżę kościelną. W kościele zerwano posadzkę, powybijano drzwi z korytarzy klasztornych do kościoła, przebito 23 otwory okienne, chcąc przebudować kościół na świetlicę. Część przedmiotów została wywieziona na probostwo do Brzegu, a stamtąd do kurii wrocławskiej. Przy tych przenosinach nie obyło się bez rozproszenia części przedmiotów. W niektórych pomieszczeniach urządzono magazyny, gdzie przechowywano część wyposażenia kościoła i klasztoru.
Odbudowa
Rok 1956 przyniósł przemiany otwierające możliwość odzyskania klasztoru dla franciszkanów. Przy Parafii św. Michała Archanioła w Prudniku powstał Komitet Katolicki, na czele którego stanęli Waleria i Stanisław Nabzdykowie. Delegacja Komitetu udała się do władz wojewódzkich w Opolu i odpowiednich ministerstw w Warszawie z żądaniem wstrzymania przebudowy i zwrócenia obiektu jego prawowitym właścicielom. Dekretem Prezydium WRN z dnia 31 grudnia 1956 roku postanowiono zwrócić obiekt franciszkanom. W związku z tymi wydarzeniami kronikarz klasztorny zapisał: W tym oddaniu tkwiło naprawdę wstawiennictwo św. Józefa, bo wystarczyłoby zaledwie kilka dni zwłoki, a nie byłoby najmniejszego śladu po klasztorze franciszkańskim, bo w marcu 1957 roku wyszła ustawa o następującej treści: obiekty kościelne i zakonne będące w posiadaniu Państwa trwają nadal w jego posiadaniu.
7 stycznia 1957 roku, z polecenia o. prowincjała Ambrożego Lubika, przybyli do Prudnika o. Hipolit Kubicki oraz bracia Meinrad Wieczorek, Paweł Ciompik i Jacek Kośny, którzy przygotowali najpierw kaplicę i cele do mieszkania. Następnie postawiono ołtarz w grocie. 1 maja odprawiono tam mszę świętą. Kontynuowano prace nad naprawą szkód. 12 maja 1957 roku kapituła powołała o. Oswalda Otrzonska na prezesa klasztoru. On też wkrótce udał się na poszukiwanie wywiezionych rzeczy. Odnalazł wszystko poza obrazem św. Józefa (posiadamy kopię oryginalnego obrazu), ławkami kościelnymi i szafami z zakrystii. Po trzech latach wytężonej pracy klasztor i kościół stanęły w odnowionej szacie, jakiej nigdy dotąd ponoć nie miały.
W latach 1961 – 1966 w klasztorze prudnickim mieścił się nowicjat dla braci zakonnych.
25 grudnia 1966 roku ktoś próbował rozbić figurę Matki Bożej w grocie. Na szczęście nie została zbyt mocno uszkodzona. Br. Leonard z pomocą pewnego pana z Prudnika zdołał ją odnowić. W roku 1969 przeprowadzony został remont groty i XIV stacji Drogi Krzyżowej. Rok wcześniej zradiofonizowano kościół i plac przed grotą.
Czasy współczesne
W 1983 roku postawiono przed klasztorem pomnik Prymasa Tysiąclecia. Poświęcił go Prymas Polski kardynał Józef Glemp 8 maja 1983 roku, w obecności abpa Henryka Gulbinowicza, bpa Alfonsa Nossola, bpa Wacława Wyciska, bpa Antoniego Adamiuka i bpa Jana Wieczorka. 1 czerwca 1995 roku ukończono odbudowę przedsionka zburzonego w 1955 roku. W dalszym ciągu brakuje jednak wieży kościoła zburzonej w tym samym czasie.
8 marca 1996 roku biskup opolski Alfons Nossol podniósł kościół św. Józefa do godności Sanktuarium.
27 lipca 1998 roku poświęcono nową dzwonnicę i dzwon, który jest darem parafii Rudziczka.
W 2001 roku w Prudniku odbyło się wiele obchodów związanych z ogłoszonym przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, w setną rocznicę urodzin Prymasa Tysiąclecia, Rokiem kardynała Stefana Wyszyńskiego. Między innymi 26 sierpnia ponownie przybył do Prudnika Prymas Polski kardynał Józef Glemp. 19 maja 2013 gościł w prudnickim Sanktuarium Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Celestino Migliore. 3 sierpnia 2014 roku bp Paweł Stobrawa poświęcił całkowicie odrestaurowany cmentarz zakonny.
Obecnie można zwiedzać celę Prymasa, w której eksponowana jest sutanna Prymasa Tysiąclecia, podarowana w 2012 roku przez Archidiecezję Warszawską.
Opracował O. Wit Bołd OFM